Andrzej i Karol

Andrzej i Karol

sobota, 28 lutego 2015

"Jedź, nawet się nie zastanawiaj"

Zaraz po tym jak wchodzę do mieszkania, na szyi wiesza mi się Agnieszka. Mocno się przytulamy i wchodzimy do salonu. Tam gadamy przez pół nocy. Opowiedziała mi o swoich zaręczynach, oraz o reakcji rodziców na Andrzeja. Potem dowiaduję się wszystkiego co ominęłam podczas śpiączki, okazuje się, że mam spore zaległości. Po 3 kładę się spać. Kolejnego dnia z łóżka zdziera mnie Agnieszka.
-Anka jest 13, o 14 miałaś się spotkać z tym facetem.-no tak, zaspałam. Wyskakuję z łóżka jak poparzona i udaję się do łazienki. Udaje mi się ogarnąć w 40 minut, więc jeszcze zdążam coś zjeść.
-Zawiozę cię.-Agnieszka ściąga kurtkę z wieszaka i zaczyna ją ubierać.
-Po co?
-Nie puszę cię samej, za bardzo mi ciebie brakowała przez te tygodnie.-uśmiecham się do niej, obie ubieramy kurtki i zbiegamy do samochodu. Aga podwozi mnie pod kawiarnie i upiera się, żeby zaczekać. Zgadzam się i wysiadam z auta. Wchodzą do kawiarni spostrzegam grupkę osób stającą pod drzwiami. Mijam ich i udaję się do stolika, przy którym mam czekać na mężczyznę. Czekam kilkanaście minut aż w końcu słyszę zza pleców ciche:
-Dzień dobry-kiedy się odwracam, widzę znajomą mi osobę. Może nie znam go osobiście, ale na pewno kojarzę go z widzenia.
-Dzień dobry-wstaję i podaję rękę mężczyźnie.
-Michał Kubiak, a pani to Ania tak?
-Tak-uśmiecham się i oboje siadamy.
-Przepraszam za spóźnienie, ale kilka dziewczyn prosiło o zdjęcie.
-Nic się nie stało.-oboje zamawiamy kawę, oraz po kawałku świeżego sernika.
-Więc o czym chciał pan ze mną porozmawiać?-Michał bierze duży łyk kawy i wpatruje się w biały stolik, przykryty fioletowym obrusem.
-O wypadku. Jechałem autem z naprzeciwka.-z trudnością wydobywa z siebie słowa. Nie wiem co mam powiedzieć, więc czekam na ciąg dalszy.-Miałem bardzo ciężki dzień, rozstałem się z żoną, która chce mi zabrać dziecko. Nie byłem skoncentrowany na jeździe. Nie zasnąłem tak jak to na początku mówiono, w samochodzie zablokowały się hamulce, byłem rozpędzony. Ty wyjechałaś z zza zakrętu, więc nie miałem możliwości zatrzymania się. Dlatego jesteśmy tutaj a nie na sprawie sądowej. Chciałem ci o tym powiedzieć, tak bardzo przepraszam.-nadal nie wiem co mam powiedzieć, jakoś nie zastanawiałam się kto spowodował wypadek i czy poniesie za to konsekwencje. Wiem, że sama byłam po małej ilości alkoholu.
-Też miałam ciężki dzień.-w końcu zagłuszam ciszę. Na bok odchodzi temat wypadku, rozmawiamy o naszych związkach. Kubiak opowiada mi o Monice, a ja jemu o kłótni z Karolem. Sama się sobie dziwię, że tak dobrze rozmawia mi się z obcym mężczyzną. Wspominam o możliwości wyjazdu do Nowego Yorku.
-Jedź, nawet się nie zastanawiaj. Widzisz ja zrezygnowałem z podpisania kontraktu z zagraniczną drużyną. Zrobiłem to z powodu Moniki. A teraz co? Ona mnie zostawiła, i ciągle stoję w miejscu. Czuję, że się nie rozwijam. Gram w dobrym klubie, ale to nie to samo. Ty z Karolem nawet nie jesteście narzeczonymi, więc masz łatwiej. Pół roku to wcale nie tak długo. Jeśli macie bym razem to jakoś dacie radę,-po tych słowach mam mętlik w głowie. Nie mam pojęcia co myśleć o wyjeździe. Naszą rozmowę przerywa Aga, która wyraźnie się nudzi siedząc w aucie, przez dwie godziny.
-No cóż muszę już lecieć.-uśmiecham się i wyciągam portfel.
-Przestań ja zapłacę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, świetnie mi sie z tobą rozmawiało.
-Mi również. W takim razie pa.-oboje czujemy się trochę skrępowani pożegnaniem, Michał podchodzi do mnie i lekko przytula. Biorę torebkę i wracam do samochodu. Opowiadam o wszystkim Adzie,a ona jest równie zdziwiona jak ja. Pomijam jego rady na temat wyjazdu, bo jeszcze jej o niczym nie mówiłam.
__________________________________________________________
Witam was bardzo serdecznie. W końcu wyjaśniło się kim jest tajemniczy mężczyzna. Czy to dobrze, że pojawił się w życiu Anki? I najważniejszy pytanie co z Nowym Yorkiem? Ania wyjedzie czy zostanie? Dowiecie się już niedługo. A teraz czekamy na dalsze losy Agi i Andrzeja. Pozdrawiam Martyna ♥

sobota, 21 lutego 2015

"...gdzie jest pierścionek..."

- Dzień dobry - słyszę jak Andrzej wita się z moją mamą. Wchodzę powoli do kuchni, a zaraz za mną tato.
Widzę, że mamie od razu się spodobał, bo ciągle się uśmiecha i sama go zagaduje. Trochę gorzej z tatą bo po jego oziębłym podaniu ręki i wymianie spojrzeń zauważam, że nie przypadli sobie do gustu.
- No to kiedy planujecie ślub ? - mama uśmiechnięta od ucha do ucha siada na kanapie i obojgu nam się przygląda.
- Mamo proszę cię - ucinam temat, ale Andrzej mnie nawet nie słucha i zagłębia się w rozmowę z moją mamą.
- A właśnie, Aguś pochwaliłaś się już swoim pierścionkiem ? - Andrzej patrzy na mnie, a ja czuję jak robi mi się gorąco.
- Zaręczyliście się i nic nie mówicie ?! - mama zrywa się z krzesła i podbiega do nas sciskajac i calujac. Jestem w lekkim szoku bo nie wiem gdzie jest pierścionek a jestem pewna, że zaraz będzie chciała go zobaczyć.
- No córeczko moja kochana pokaż mi teraz to cudo od Andrzejka - łapie mnie za dłoń i trochę się dziwi, że nie ma go tam.
- Tego szukasz ? - tato podnosi z podłogi zgubę i trochę niechętnie mi go oddaje. Jestem taka szczęśliwa, że się znalazł w porę i nie muszę się przed wszystkimi tłumaczyć. Całe popołudnie spędzamy we czwórkę na rozmowach. Godzinę przed wyjazdem tato podchodzi do mnie i pyta czy możemy się przejść. Zgadzam się od razu, ale powoli zaczynam się martwić. Schodzimy po schodach i idziemy w stronę parku.
- Tato o co chodzi ? - przerywam ciszę, która trwa odkąd wyszliśmy z domu.
- Córciu powiedz mi czy ty wiesz na pewno na co się piszesz ?
- Nie rozumiem do końca o co ci chodzi - uważnie przyglądam się jego twarzy i widzę, że coś go gnębi. - Andrzej to siatkarz prawda ?
- No tak - przytakuję mu i siadam na ławce obok niego.
- I to w dodatku nie byle jaki siatkarz - przerywa i rozgląda się wokół.
- Tato błagam, mów od razu a nie jakieś podchody odstawiasz - denerwuje się, bo raz jest poważny, a za chwilę uśmiecha się jak psychicznie chory.
- Pomyślałas o tym, że jego więcej nie będzie w domu niż jest ? Obcy ludzie będą go częściej widywac niż ty.
- Ale przecież ja to wszystko wiem. Nie znam go od wczoraj, spokojnie - widzę, że jest lekko zaniepokojony,więc próbuje mu jakoś to wszystko wytłumaczyć.
- I mówisz to z takim spokojem ? A co jeśli nadejdzie chwila, w której przyjaciółka ci nie będzie mogła pomóc tylko facet ? Z kim porozmawiasz jak on będzie akurat grał mecz gdzieś w Brazylii ?
- Wtedy zadzwonię do ciebie tato - chcę już zakończyć tą rozmowę, uśmiecham się do niego i całuję w policzek. Wracamy do domu, kiedy na podwórku robi się już ciemno. W mieszkaniu żegnam się z rodzicami i po ich wyjściu zabieram się za kolację. Po kilku minutach słyszę dzwonek do drzwi. Krzyczę, że już idę bo Andrzej się kąpie, myję ręce i biegnę do drzwi.
- Anka !! - zapominam, że jest świeżo po wypadku i rzucam się na nią sciskajac ją najmocniej jak tylko potrafię. Wpuszczam do środka najpierw ją, a później Karola z walizką.
____________________________________________
No ! Udało mi się napisać. W sumie szału nie ma, ale mogło być lepiej. W końcu wraca do nas Ania i Karol. Mam nadzieję, że zacznie dziać się coś ciekawego :3 Dzięki za dużą liczbę wejść, ale szkoda, że nie możemy nakłonić Was z Martyną do komentowania :/ No, ale myślę, że niedługo poprawicie się i sprawicie nam przyjemność :) Pozdrawiam/Patrycja :*

sobota, 14 lutego 2015

"kładę się obok Karola i głaskam go po torsie"

Po kolejnym tygodniu przebytym w szpitalu, nadszedł dzień wypisu. Jestem bardzo szczęśliwa, bo w końcu mogę przebrać się w swoje ciuchy i wyjść za mury szpitala. Zaraz po treningu przyjeżdża po mnie Karol. Czekam na niego w korytarzu.
-Kochanie nie pojedziemy dzisiaj do mieszkania, Andrzej ma jakąś niespodziankę dla Agi, nie chcę im tego psuć. Zatrzymamy się w hotelu dobrze?-uśmiecha się szeroko.
-Okej-daję mu swoją torbę i udajemy się do samochodu.
-Karol zatrzymaj się.-mężczyzna robi o co proszę.-Spokojnie, chce tylko pospacerować. Jest taka ładna pogoda.-Kłos oddycha z ulgą i oboje wysiadamy z auta. Przez godzinę spacerujemy po parku, cieszę się świeżym powietrzem i słońcem, które ogrzewa moje ciało. Kiedy wracamy do domu, dzwoni jakiś nieznajomy numer.
-Tak słucham?-mówię dość oschle.
-Dzień dobry.-z drugiej strony słuchawki słyszę męski głos.-Chciałbym z panią porozmawiać.-mężczyzna jest bardzo tajemniczy.
-Co się stało?
-To nie jest rozmowa na telefon, czy moglibyśmy spotkać się jutro o 14 ?-podaje miejsce spotkania, ale nie chce powiedzieć, co jest ta ważna sprawa, Daję temu spokój, zgadzam się i naciskam czerwoną słuchawkę. Potem opowiadam o wszystkim Karolowi.
-Nie wiem czy powinnaś iść, ale zrobisz co będziesz chciała.-oznajmia i zatrzymuje się pod hotelem. Zabieramy rzeczy z  auta i udajemy się do wcześniej zarezerwowanego pokoju. Pierwsze co robię to biorę gorący prysznic, aby zmyć z siebie zapach szpitala. Następnie kładę się obok Karola i głaskam go po torsie.
-Ania muszę ci o czymś powiedzieć.
-Tak?
-Kiedy leżałaś w śpiączce dostałem wiadomość o liście,który przyszedł do twoich rodziców. Był z kancelarii na temat twojego stażu. Z racji tego, że miałaś wypadek musieli przyjąć kogoś innego. W zamian proponują ci wyjazd do Nowego Jorku, na pół roku.-jego twarz nabiera co raz poważniejszego wyrazu.-Kiedy tylko się zdecydujesz masz do nich zadzwonić,  podadzą ci szczegóły.-jestem w totalnym szoku. Jest to dla mnie wielka szansa, ale dlaczego akurat teraz, kiedy tak świetnie nam się układa. Dobrze wiem, że Karol nie zgodzi się na wyjazd ze mną, ponieważ pół roku przerwy w siatkówce będzie dla niego końcem kariery. Mam pustkę w głowie, nie odzywam się przez dłuższą chwilę.
-A co u moich rodziców?-staram się zmienić temat.
-Wszystko dobrze, byli u ciebie kilka razy. Powinnaś do nich zadzwonić.-Chłopak jest smutny, doskonale wie, że nie chcę rozmawiać na temat pracy, ponieważ nie mam pojęcia co z tym wszystkim zrobić.
-Zrobię to później.-uśmiecham się lekko i milczę. Karol podnosi głowę, nachyla się nade mną i bardzo delikatnie całuje moje usta. Kończy się na pocałunkach, bo nie czuję się jeszcze w pełni silna na coś więcej. Wieczorem postanawiam zadzwonić do mamy. Zaczynamy rozmowę od tego jak się czuję i kiedy przyjadę do domu. Następnie wkracza temat Karola.
-Kochanie nie chcę być wścibska, ale jak masz zamiar pogodzić wyjazd ze związkiem?
-A kto powiedział, że ja gdzieś jadę?
-Chyba nie zaprzepaścisz takiej szansy, Ania myśl rozsądnie.
-Zastanowię się, jeszcze nie podjęłam decyzji-mówię ciszej, ponieważ nie chcę sprawiać przykrości Kłosowi.
-Przemyśl to.-jeszcze przez chwilę rozmawiamy, jednak znajduję dobrą wymówkę aby wreszcie skończyć to przesłuchanie. Wracam do łóżka i kładę się obok śpiącego mężczyzny. Wtulam się w niego i również próbuję  zasnąć.
____________________________________________________
Tak wiem, nie wysiliłam się za bardzo, ale to małe wprowadzenie, bo obiecuję wam, że w kolejnym poście będzie się działo wiele więcej. Kim będzie tajemniczy mężczyzna i jaką ma sprawę do Anki? Jaką decyzję podejmie dziewczyna w sprawie wyjazdu do NY? Dowiecie się już niedługo. A teraz zapraszam do komentowania i odwiedzania nas. Pozdrawiam Martyna ♥

sobota, 7 lutego 2015

" Coś ty znowu wymyślił..."

Wracam do domu ze szpitala i uśmiecham się sama do siebie. Cieszę się, że w koncu się to wszystko skończyło. Teraz wszystko będzie tak jak wcześniej. Wchodzę do domu zostawiam torebkę w korytarzu i idę szukać Andrzeja. Stoję w drzwiach salonu i nie wierzę własnym oczom.
- Zaskoczona ? - szepta mi do ucha i łapię mnie za rękę prowadząc do stołu. Siadam na krześle i zastanawiam się czy to wszystko przygotował sam.
- A z jakiej to okazji ? - pytam trochę  niepewnie i mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam.
- Bez okazji. Chyba możemy zjeść od czasu do czasu kolację tylko we dwoje prawda ? - uśmiecha się otwierając wino. Nalewa najpierw mi, a potem sobie. Idzie do kuchni i po chwili niesie dwa talerze. Kładzie jeden przede mną drugi przed sobą i dosiada się do stołu.
- Spróbuj i powiedz, że dobre.
Biorę jednego kęsa i powoli żuję.
- Na pewno sam to gotowałeś ? - biorę jeszcze jednego kęsa i zaczynam delektować się smakiem. - No sam, a co niedobre ? - marszczy brwi i nerwowo splata ręce.
- Jest pyszne nie wiedziałam, że potrafisz gotować. - resztę potrawy jemy w ciszy. Andrzej wynosi puste naczynia do kuchni i przynosi małe salaterki, w których są lody czekoladowe z truskawkami. Wypijam wino z lampki i zabieram się za deser.
- Zaczekaj chwilę - Andrzej wstaje od stołu i wychodzi z pokoju. Za kilka sekund wraca i podchodzi uśmiechając się.
- Coś ty znowu wymyslił Wrona - nie wiem czego mam się spodziewać, przyglądam mu się uważnie, ale nie potrafię go rozgryźć. Nachyla się w moją stronę, całuje w głowę i klęka przede mną z wyciągnięta ręką, w której trzyma pierścionek.
- Wyjdziesz za mnie ? - słyszę i widzę jak pyta, ale nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Wstaję z krzesła równocześnie jak on się podnosi i całuję go bez opamiętania. Andrzej zdmuchuje ogień ze świeczek i przenosi się ze mną do sypialni.
Rano budzi mnie telefon. Myślę, że to budzik i wyłączam go bez zastanowienia, ale dzwoni ponownie.
- Halo ?
- Kochanie no dzwonię do ciebie już tyle razy, a ty nie odbierasz. Słuchaj jesteśmy z tatem już w Łodzi i za jakąś godzinkę będziemy w Bełchatowie. Powiedz jak tam do ciebie dojechać - leżę naga obok mojego narzeczonego, a mama mówi mi, że będzie za godzinę.
- Mamo w tym momencie sobie ze mnie żartujesz prawda ? - mówię spokojnie jeszcze trochę na śpiąco.
- Aguś daj już sobie spokój i podaj ulicę tego osiedla.
Kamienna - odpowiadam, rozłączam się i wpadam w panikę. Zrywam sie z łóżka, biegnę do łazienki i ubieram się jak najszybciej tylko potrafię.
- Andrzej wstawaj moi rodzice będą za godzinę ! - odsłaniam rolety, wrzucam ciuchy do szafy i wracam do kuchni. Wszystkie naczynia z wczoraj pakuje do zmywarki włączam ją i w między czasie odkurzam w korytarzu.
- Boże Wrona błagam rusz się - jestem już tak spanikowana, że nikt nie zdoła mnie uspokoić. Na szczęście udaje nam się na czas posprzątać cały dom i w połowie jestem już opanowana.
- Po co oni tu w ogóle jadą ? - pyta spokojnie pijąc kawę.
- A niby skąd ja mam to wiedzieć - chodzę po domu i szukam pierścionka. Znowu dzwoni telefon, znowu mama.
- Jesteśmy już, wyjdź na dwór żebyśmy wiedzieli gdzie podjechać - słyszę podekscytowanie w jej głosie.
- Idę po nich, czekaj tu.
- Nigdzie się nie wybieram - jak zwykle humor mu dopisuje w każdej sytuacji. Zbiegam po schodach i czekam przed klatką na znany mi samochód. Po chwili zauważam srebrnego mercedesa zbliżającego się w moją stronę. Zatrzymuje się a z środka wybiega mama i rzuca się na mnie całując na wszystkie strony. Witam się z tatą i powoli wchodzimy na górę.
- Zanim wejdziemy muszę was uprzedzić - postanawiam powiedzieć im jeszcze szybciej niż miałam zamiar.
- Znalazłaś sobie kogoś - mama uprzedza mnie i mówi to z takim spokojem i uśmiechem na twarzy,że jestem lekko w szoku.
- Skąd wiesz - mówię lekko zaskoczona.
- Takie rzeczy się czuje kochanie - wymija mnie łapie za klamkę i wchodzi do środka. 

_________________________________________ Dodaję następny post z nietypowego miejsca jakim jest toaleta w kinie ...........
Tak wiem, że to trochę dziwne, ale jakoś trzeba sobie radzić. Miałam wszystko od razu zdradzić w jednym poście jak będzie wyglądało spotkanie rodziców z Andrzejem, ale postanowiłam potrzymac Was w niepewności ���� Mam nadzieję, że się podoba i życzę miłego czytania/ Patrycja ;*

sobota, 31 stycznia 2015

"Widzę ból w jego oczach"

Kiedy otwieram oczy cholernie rażą mnie promienie słońca wpadające przez okno. Czuję straszne pragnienie, próbuję się podnieść jednak pielęgniarka mi zabrania. Wychodzi z sali i woła lekarza.
-Wybudziła się-słyszę jak mówi szeptem. Ja nie do końca wiem o co jej chodzi. Przez kilkanaście minut nie mogę skojarzyć niczego. Nie wiem gdzie jestem i dlaczego. Dopiero później mój lekarz prowadzący, przypomina mi o wszystkim co się stało. Teraz wiem już wszystko. Spałam przez dwa miesiące. Nie było ze mną żadnego kontaktu. Kilka razy próbowano mnie wybudzić, jednak za każdym razem było zbyt wcześnie. Dzisiaj to sama wyszłam ze śpiączki, jest to dość rzadko spotykane jednak mi się udało. Przez około godzinę mam wykonywane najpotrzebniejsze badania. Męczy mnie jeden fakt, dlaczego jestem tu sama? Bez rodziców, Anki i najważniejsze dlaczego nie ma przy mnie Karola? Wiem, że przed zapadnięciem w śpiączkę, pokłóciliśmy się. Myślę o najgorszym, czy on mnie zostawił? W moim oku zakręca się łza, jednak nie pozwalam jej na wydobycie się z niego. Przecieram oczy i udaję, że wszystko jest w porządku. Kiedy wszystkie badania mam już za sobą, w końcu dostaję kubek z piciem. Nawet nie wiecie jak mi tego brakowało. Byłam nawadniana i karmiona przez specjalne kroplówki, ale po wybudzeniu się odczułam braki. Opróżniam całą zawartość kubka kilkoma łykami. Opieram głowę o poduszkę i nadal zastanawiam się, dlaczego wciąż jestem sama. Nie ukrywam ten fakt przybija mnie najmocniej. Nie myślę o stanie mojego zdrowa, tylko o samotności, która właśnie mnie otacza. Jednak po kilku minutach słyszę jak ktoś wbiega na korytarz, łapie za klamkę i staje nieruchomo przed moim łóżkiem. Przed moimi oczami ukazuje się Kłos, w krótkich spodenkach z Nike, czarnej koszulce, nakolannikach oraz butach z Asics. Na jego głowie widnie nieład. Jest strasznie blady i widać, że zrzucił kila kilogramów, jednak nie poszło mu to na dobre bo wygląda na wychudzonego.
-Przepraszam, że przez tyle czasu byłaś sama, ale miałem trening, a telefon został w szatni. Dopiero woźny przyniósł mi go, ponieważ wciąż dzwonił. Przepraszam za to jak wyglądam,ale nie myślałem, o tym żeby się przebrać, chciałem jak najszybciej cię zobaczyć. Byłem tu codziennie jak długo tylko mogłem, ale tęskniłem za twoimi oczami.-Mężczyzna podchodzi bliżej mnie i siada na łóżku. Ręką dotyka mojego policzka i wpatruje się w moje oczy.-Boże Anka nie masz pojęcia, jak mi ciebie brakowało. Twojego uśmiechu i tego delikatnego głosu. Nadal nie mogę sobie wybaczyć, tego że dałem ci odjechać.-robi mi się go żal. Widzę ból w jego oczach, a przecież ja nie mam mu niczego za złe.
-Karol kocham cię.- te słowa wypływają z moich ust tak gładko i przyjemnie jak żadne inne. Chłopak podnosi głowę i znów wpatruje się w moje oczy. Te krótkie zdanie, wypowiedziane pod wpływem impulsu daje mu ogromną radość. Całuje mnie bardzo delikatnie a zarazem czule jak nigdy dotąd. Potem łapie za moją rękę i trzyma ją przy swoich ustach. Czuję jak łaskocze mnie powietrze wypływające z jego ust. Wiem, że większość dziewczyn czeka, aż to mężczyzna jako pierwszy zdecyduje się na ten krok. Jednak mnie to wcale nie obchodzi. Jestem pewna tego co czuję, więc nie widzę żadnych przeszkód aby mu to powiedzieć. Martwi mnie jednak kilkuminutowa cisza. Karol nie decyduje się na żadne słowa.
-Nie mówię nic, bo nadal rozkoszuję się tą chwilą.-mówi bardzo cicho, jednak tak abym zdołała to usłyszeć. Ogromną dłonią dotyka moich włosów i przeczesuje je swoimi palcami. Potem kciukiem kreśli linię od czoła, aż po same usta. Jednak nadal nie odzywa się ani słowem.
-Wiesz zastanawiam się za co Bóg mnie tak wynagrodził. Poznanie ciebie jest dla mnie największym darem od życia. Smuci mnie fakt, że uświadomiłem sobie to dopiero po twoim wypadku. Kiedy siedziałem przy twoim łóżku a lekarz mówił mi, że jest tylko 50% szans abyś była tak zdrowa jak wcześniej. Mówił coś o paraliżu lub zanikach pamięci, przez pierwszy dzień byłem zaszokowany, nie mogłem sobie tego wyobrazić. Kila dni analizowałem to wszystko i doszedłem do wniosku, że przecież to nic takiego. To nie zgasiłoby mojej miłości do ciebie. Zawsze będziesz dla mnie idealna i nie mogę sobie wyobrazić życia bez ciebie. Najgorsze w tym wszystkim jest to że ty tyle razy musiałaś przeze mnie cierpieć abym to wszystko zrozumiał. Przypomniałem sobie nasze spotkanie i to jak cię wystawiłem, potem mój wyjazd, moje pretensje, brak wsparcia i w końcu ten wypadek. Jestem w szoku, że po tym wszystkim ty nadal mnie nie znawidziłaś. Jesteś cudowną osobą i na prawdę dziękuję, że mogłem cię poznać, a tym bardziej, że mogę z tobą być i codziennie się tobą cieszyć. Kiedy dziś dowiedziałem, się że się wybudziłaś, bałem się tu przyjechać. Teraz wiem, że nie miałem czego, jestem tak szczęśliwy, że do nas wróciłaś.-kiedy słucham tej mowy robi mi się gorąco. To najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek od kogoś usłyszałam. Lekko się podnoszę i zatykam mu usta swoimi, ponieważ nie chce już słuchać tyle o sobie. Chcę się nim nacieszyć. Do sali po raz kolejny wchodzi lekarz. Oświadcza nam, że jeszcze przez jakiś czas muszę zostać na obserwacji, jednak wszystko idzie w dobrym kierunku. Kiedy wychodzi z sali mija się z Agnieszką.
-Miło cię widzieć-mówi i mocno mnie do siebie przytula. Ustala z Karolem, że posiedzi tu ze mną trochę, żeby mógł jechać do domu, przebrać się i wykąpać.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś już nami. Chyba w końcu wróci do nas też Karol.-na początku nie wiem o co jej chodzi, jednak postanawiam nie przerywać tylko słuchać dalej.
-Nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu. Zamknął się w sobie na jakiś czas, nie chciał z nikim rozmawiać, nie chciał jeść, rzadko przebywał w domu. Jedyne gdzie można było go znaleźć to na treningu, albo tutaj. Potrafił siedzieć tu dzień i noc.
-Taki facet to skarb.-uśmiecham się delikatnie i każę opowiedzieć jej wszystko co działo się podczas mojej nieobecności. Dowiaduję sie wielu ciekawych rzeczy. Aga siedzi ze mną aż do wieczora potem zmienia się z Kłosem, on nawet nie chce słyszeć o tym, że ma wrócić na noc do domu.
-W końcu chcę się tobą nacieszyć-mówi i uśmiecha się szeroko.
______________________________________________________________
Wracamy do systematyki z pisaniem postów. Trochę nawaliłyśmy, doskonale o tym wiemy. Mamy nadzieję, że już nam to wybaczyłyście i będziecie z nami na bieżąco. Byłoby nam bardzo miło gdybyście napisały jak podoba wam się kolejny rozdział. Dzisiaj zostawiam was z Anką i Karolem. Może w końcu zła karma się od nich odwróci i los się do nich uśmiechnie? Teraz czekamy na dalsze losy Agi i Andrzeja. Pozdrawiam Martyna ♥

niedziela, 25 stycznia 2015

'dla mnie i tak jestes cudowna'

Dzisiaj mija tydzień odkąd Anka jest w śpiączce. Karol prawie z nikim nie rozmawia. Chodzi tylko na treningi i do szpitala. Razem z Andrzejem próbujemy z nim rozmawiać, ale zbywa i mnie i jego. Postanawiam pójść do szpitala i wypytac lekarza prowadzącego jak na prawdę jest z Anką. Biorę torbę zakładam bluzę, buty i wychodzę. Jadę autobusem, więc po niespełna godzinie jestem już na terenie szpitala. Stoję przed salą, w której leży i chwilę jej się przyglądam.
- Agnieszka ? - wyrywa mnie z zamyślenia dobrze znany mi głos. Odwracam się i widzę przed sobą swojego niedoszłego męża.
- Marcin co ty tu robisz ? - cieszę się, że go widzę bo wiem, że powie mi co z Anką.
- Przenieśli mnie z Gdańska tutaj do Łodzi, a ty ? Pracujesz tu ? - na samą myśl o pracy z nim przechodzą mnie dreszcze po tym co mu zrobiłam.
- Nie, moja przyjaciółka tu leży. Ania, chyba ją kojarzysz. - kiwa twierdząco głową i wchodzi do Anki. Idę za nim i uważnie patrzę co zapisuje w jej karcie.
- Długo tu jeszcze zostanie ? - pytam z nadzieją, że usłyszę odpowiedź na którą liczę. Spogląda najpierw na mnie później na Anie, obejmuje mnie i prowadzi do wyjścia.
- Myślę, że niedługo będziemy ją wybudzać. Trochę cierpliwości. - mówi spokojnym głosem i delikatnie klepie mnie po ramieniu.
- Powiedz mi do cholery od czego ma tą śpiączkę. Jestem lekarzem chyba możesz mi powiedzieć. - zdenerwowana łapie za jej kartę i czytam wpisy. Marcin stoi na wprost mnie z wyciągniętą réręką i czeka, aż oddam mu papiery których przeglądać nie powinnam. Uspokajam się po przeczytaniu badań, oddaje mu kilka arkuszy z krótką historią Anki i idę w stronę wyjścia. Kilka minut później dzwoni Marcin.
- Tak ? - odbieram jak gdyby nigdy nic.
- Wyszłaś tak szybko, że nawet nie zdążyłem zapytać czy wpadniesz dzisiaj do mnie
- Do ciebie ? - zaskakuje mnie tak nagłą propozycją.
- Znaczy wiesz, kupiłem dom i robię dzisiaj taką małą imprezę. Wpadaj oczywiście z Andrzejem - słyszę jak zmusza się do wypowiedzenia imienia Wrony.
- Okej, nie obiecuję, że będę na pewno ale postaram się dotrzeć. Wyślij mi adres esemesem. Pa - rozłączam się i chwilę myślę jak przekonać Andrzeja, żeby ze mną poszedł. Wysiadam z autobusu i szybko wracam do mieszkania. Wchodzę do środka i słyszę, że wrócili juz z treningu.
- Hej i jak ? Rozmawiałeś z nim ? - wchodzę do naszego pokoju i kładę się obok Andrzeja.
- Co ty, nie ma szans. A gdzie ty w ogóle byłaś ? - marszczy brwi i odkłada telefon na szafkę.
- Byłam u Anki. W następnym tygodniu będą próbowali ją wybudzać. Nie jest tak strasznie jak mówili na początku. - leżę i zastanawiam się jak mu powiedzieć o Marcinie.
- Masz tam jakiegoś znajomego, że tyle ci powiedzieli ?
- Marcin tam pracuje - mówię od razu nie zastanawiając się co będzie dalej - Zaprosił nas do siebie na parapetówkę. - czekam na jego milion wymówek na minutę. Patrzy się na mnie, bierze telefon do ręki i cos w nim sprawdza.
- Chcesz tam iść, prawda ? - uśmiecha się i wstaje z łóżka. Kiwam twierdząco głową i odwzajemniam uśmiech.
- Mecz mam dopiero pojutrze, więc możemy pójść. - wychodzi z pokoju, ale od razu wraca z powrotem - O której mamy tam być ? - pyta i patrzy na zegarek.
- O dwudziestej. - odpowiadam. Mówi cos pod nosem do siebie i wychodzi. Biorę telefon i szybko piszę sms-a do Marcina 'Zgodził się. Będziemy o 20". Od razu dostaje od niego odpowiedź "Świetnie! Czekam z niecierpliwością". - odczytuję wiadomość i od razu ją usuwam, żeby nie było później żadnych spięć. Podnoszę się z łóżka i zaczynam szukać jakiś potencjalnych ciuchów, które mogłabym założyć na wieczór. Kiedy udaje mi się znaleźć moją ulubioną ciemnozieloną sukienkę do pokoju wchodzi Andrzej.
- Ubierasz ją ?
- Tak, a co ? Nie podoba ci się ?
- Bardzo mi się podoba, ale boję się, że nie tylko mi - otwiera swoją szafę obok mnie i szuka koszuli.
- Czyli mam jej nie ubierać, tak ? - stoję zdezorientowana i czekam aż łaskawie powie mi coś więcej.
- Aga ja się nie chcę z tobą kłócić - podchodzi do mnie i delikatnie całuje - ubierz co chcesz dla mnie i tak jesteś cudowna - ponawia pocałunek, wyciąga z szafy białą koszulę i idzie ją prasować do drugiego pokoju. W godzinę zdążyłam się wykąpać i zrobić makijaż, zostało mi się tylko ubrać i wyprostować włosy. Idealnie wyrobiliśmy się w czasie. Oboje jesteśmy gotowi do wyjścia. W drodze do Łodzi wstępujemy jeszcze do galerii, żeby kupić jakiś upominek i jedziemy już prosto na ulicę Białostocką. Jest 20:05 akurat podjeżdżamy pod osiedle. Na zewnątrz dobrze słychać głośną muzykę z 4 piętra. Wchodzimy powoli na górę i dokładnie się rozglądamy. Wciskam dzwonek do drzwi i od razu drzwi otwiera Marcin.
- Proszę, zapraszam wchodźcie ! - przekrzykuje muzykę. Jest sporo osób i nawet kilka znajomych twarzy. Szybko zapoznaje się z wszystkimi i przez resztę czasu świetnie się bawimy. Nie planowałam żadnego picia, ale towarzystwo jest na prawdę świetne i daje się skusić na kilka drinków. Atmosfera po północy jeszcze bardziej się rozkręca i czuję, że powoli przestaje nad sobą panować. Szukam Andrzeja, ale nigdzie go nie widzę. Nagle czuje jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i łapie za rękę. Jestem pewna, że to Andrzej, więc idę za nim do pokoju. Jest ciemno, zamyka drzwi i ani słowem się nie odzywa. Przyciąga mnie do siebie i zaczyna całować. Nie stawiam oporów, ale kiedy lądujemy już na łóżku przypomina mi się, że zaraz obok jest masa ludzi.
- Andrzej nie tutaj, ktoś może wejść - odrywam usta od jego, ale on tak jakby nie słyszał. Całując mnie po szyi jednocześnie podsuwa mi sukienkę co raz wyżej. Robi się jeszcze bardziej nachalny, kiedy w górnej części rozsuwa jej zamek. Zaczynam się powoli szarpać i  mówić głośniej żeby przestał, ale to nic nie daje. Jestem już tak zdenerwowana i wystraszona, że policzkuje go i jakimś cudem wysuwam się spod niego. Otwierając drzwi od pokoju wpadam na mężczyznę.
- Agnieszka boże wszędzie cię szukam - jestem przerażona widząc Andrzeja stojącego przede mną.
- Co się stało dlaczego płaczesz ?! - nie jestem w stanie wydusic z siebie żadnego słowa tylko mocno się w niego wtulam. Drzwi od pokoju otwierają się i widzę w nich Marcina. Zaczynam znowu panikować, ale Andrzej domyślił się o co chodzi i jednym mocnym uderzeniem powala go na ziemię.

_____________________________________________________________________________________________ Nie wiem co mam Wam napisać na swoje usprawiedliwienie. Zawaliłam na całej linii i dobrze o tym wiem. Raz problemy z weną, raz z urządzeniami, a jeszcze inne problemy osobiste. Pomimo tego, że była taka długa przerwa bardzo się cieszę, że nas nie zostawiłyście. Mam nadzieję, że takie coś juz więcej się nie powtórzy, bo wtedy to sama coś ze sobą zrobię. Posta dodaję w niedzielę, bo wczoraj oczywiście znowu problemy. Zostawiam Was z Agnieszką i Andrzejem. Czekam na komentarze i bardzo mocno Was całuję :*/ Patrycja.

sobota, 10 stycznia 2015

Hej niestety dzisiaj post się nie pojawi. Wiemy nawalamy drugi tydzień, ale tym razem jest powód. Patrycji nawaliły wszystkie urządzenia z jakich mogłaby coś dla was napisać. Ja niestety jestem zawalona nauką więc też nie dam rady. Bardzo was przepraszamy i obiecujemy, że postaramy się jak najszybciej nadrobić zaległości. Mamy nadzieję, że nam wybaczycie. :)