Dzisiaj mija tydzień odkąd Anka jest w śpiączce. Karol prawie z nikim nie rozmawia. Chodzi tylko na treningi i do szpitala. Razem z Andrzejem próbujemy z nim rozmawiać, ale zbywa i mnie i jego. Postanawiam pójść do szpitala i wypytac lekarza prowadzącego jak na prawdę jest z Anką. Biorę torbę zakładam bluzę, buty i wychodzę. Jadę autobusem, więc po niespełna godzinie jestem już na terenie szpitala. Stoję przed salą, w której leży i chwilę jej się przyglądam.
- Agnieszka ? - wyrywa mnie z zamyślenia dobrze znany mi głos. Odwracam się i widzę przed sobą swojego niedoszłego męża.
- Marcin co ty tu robisz ? - cieszę się, że go widzę bo wiem, że powie mi co z Anką.
- Przenieśli mnie z Gdańska tutaj do Łodzi, a ty ? Pracujesz tu ? - na samą myśl o pracy z nim przechodzą mnie dreszcze po tym co mu zrobiłam.
- Nie, moja przyjaciółka tu leży. Ania, chyba ją kojarzysz. - kiwa twierdząco głową i wchodzi do Anki. Idę za nim i uważnie patrzę co zapisuje w jej karcie.
- Długo tu jeszcze zostanie ? - pytam z nadzieją, że usłyszę odpowiedź na którą liczę. Spogląda najpierw na mnie później na Anie, obejmuje mnie i prowadzi do wyjścia.
- Myślę, że niedługo będziemy ją wybudzać. Trochę cierpliwości. - mówi spokojnym głosem i delikatnie klepie mnie po ramieniu.
- Powiedz mi do cholery od czego ma tą śpiączkę. Jestem lekarzem chyba możesz mi powiedzieć. - zdenerwowana łapie za jej kartę i czytam wpisy. Marcin stoi na wprost mnie z wyciągniętą réręką i czeka, aż oddam mu papiery których przeglądać nie powinnam. Uspokajam się po przeczytaniu badań, oddaje mu kilka arkuszy z krótką historią Anki i idę w stronę wyjścia. Kilka minut później dzwoni Marcin.
- Tak ? - odbieram jak gdyby nigdy nic.
- Wyszłaś tak szybko, że nawet nie zdążyłem zapytać czy wpadniesz dzisiaj do mnie
- Do ciebie ? - zaskakuje mnie tak nagłą propozycją.
- Znaczy wiesz, kupiłem dom i robię dzisiaj taką małą imprezę. Wpadaj oczywiście z Andrzejem - słyszę jak zmusza się do wypowiedzenia imienia Wrony.
- Okej, nie obiecuję, że będę na pewno ale postaram się dotrzeć. Wyślij mi adres esemesem. Pa - rozłączam się i chwilę myślę jak przekonać Andrzeja, żeby ze mną poszedł. Wysiadam z autobusu i szybko wracam do mieszkania. Wchodzę do środka i słyszę, że wrócili juz z treningu.
- Hej i jak ? Rozmawiałeś z nim ? - wchodzę do naszego pokoju i kładę się obok Andrzeja.
- Co ty, nie ma szans. A gdzie ty w ogóle byłaś ? - marszczy brwi i odkłada telefon na szafkę.
- Byłam u Anki. W następnym tygodniu będą próbowali ją wybudzać. Nie jest tak strasznie jak mówili na początku. - leżę i zastanawiam się jak mu powiedzieć o Marcinie.
- Masz tam jakiegoś znajomego, że tyle ci powiedzieli ?
- Marcin tam pracuje - mówię od razu nie zastanawiając się co będzie dalej - Zaprosił nas do siebie na parapetówkę. - czekam na jego milion wymówek na minutę. Patrzy się na mnie, bierze telefon do ręki i cos w nim sprawdza.
- Chcesz tam iść, prawda ? - uśmiecha się i wstaje z łóżka. Kiwam twierdząco głową i odwzajemniam uśmiech.
- Mecz mam dopiero pojutrze, więc możemy pójść. - wychodzi z pokoju, ale od razu wraca z powrotem - O której mamy tam być ? - pyta i patrzy na zegarek.
- O dwudziestej. - odpowiadam. Mówi cos pod nosem do siebie i wychodzi. Biorę telefon i szybko piszę sms-a do Marcina 'Zgodził się. Będziemy o 20". Od razu dostaje od niego odpowiedź "Świetnie! Czekam z niecierpliwością". - odczytuję wiadomość i od razu ją usuwam, żeby nie było później żadnych spięć. Podnoszę się z łóżka i zaczynam szukać jakiś potencjalnych ciuchów, które mogłabym założyć na wieczór. Kiedy udaje mi się znaleźć moją ulubioną ciemnozieloną sukienkę do pokoju wchodzi Andrzej.
- Ubierasz ją ?
- Tak, a co ? Nie podoba ci się ?
- Bardzo mi się podoba, ale boję się, że nie tylko mi - otwiera swoją szafę obok mnie i szuka koszuli.
- Czyli mam jej nie ubierać, tak ? - stoję zdezorientowana i czekam aż łaskawie powie mi coś więcej.
- Aga ja się nie chcę z tobą kłócić - podchodzi do mnie i delikatnie całuje - ubierz co chcesz dla mnie i tak jesteś cudowna - ponawia pocałunek, wyciąga z szafy białą koszulę i idzie ją prasować do drugiego pokoju. W godzinę zdążyłam się wykąpać i zrobić makijaż, zostało mi się tylko ubrać i wyprostować włosy. Idealnie wyrobiliśmy się w czasie. Oboje jesteśmy gotowi do wyjścia. W drodze do Łodzi wstępujemy jeszcze do galerii, żeby kupić jakiś upominek i jedziemy już prosto na ulicę Białostocką. Jest 20:05 akurat podjeżdżamy pod osiedle. Na zewnątrz dobrze słychać głośną muzykę z 4 piętra. Wchodzimy powoli na górę i dokładnie się rozglądamy. Wciskam dzwonek do drzwi i od razu drzwi otwiera Marcin.
- Proszę, zapraszam wchodźcie ! - przekrzykuje muzykę. Jest sporo osób i nawet kilka znajomych twarzy. Szybko zapoznaje się z wszystkimi i przez resztę czasu świetnie się bawimy. Nie planowałam żadnego picia, ale towarzystwo jest na prawdę świetne i daje się skusić na kilka drinków. Atmosfera po północy jeszcze bardziej się rozkręca i czuję, że powoli przestaje nad sobą panować. Szukam Andrzeja, ale nigdzie go nie widzę. Nagle czuje jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i łapie za rękę. Jestem pewna, że to Andrzej, więc idę za nim do pokoju. Jest ciemno, zamyka drzwi i ani słowem się nie odzywa. Przyciąga mnie do siebie i zaczyna całować. Nie stawiam oporów, ale kiedy lądujemy już na łóżku przypomina mi się, że zaraz obok jest masa ludzi.
- Andrzej nie tutaj, ktoś może wejść - odrywam usta od jego, ale on tak jakby nie słyszał. Całując mnie po szyi jednocześnie podsuwa mi sukienkę co raz wyżej. Robi się jeszcze bardziej nachalny, kiedy w górnej części rozsuwa jej zamek. Zaczynam się powoli szarpać i mówić głośniej żeby przestał, ale to nic nie daje. Jestem już tak zdenerwowana i wystraszona, że policzkuje go i jakimś cudem wysuwam się spod niego. Otwierając drzwi od pokoju wpadam na mężczyznę.
- Agnieszka boże wszędzie cię szukam - jestem przerażona widząc Andrzeja stojącego przede mną.
- Co się stało dlaczego płaczesz ?! - nie jestem w stanie wydusic z siebie żadnego słowa tylko mocno się w niego wtulam. Drzwi od pokoju otwierają się i widzę w nich Marcina. Zaczynam znowu panikować, ale Andrzej domyślił się o co chodzi i jednym mocnym uderzeniem powala go na ziemię.
_____________________________________________________________________________________________ Nie wiem co mam Wam napisać na swoje usprawiedliwienie. Zawaliłam na całej linii i dobrze o tym wiem. Raz problemy z weną, raz z urządzeniami, a jeszcze inne problemy osobiste. Pomimo tego, że była taka długa przerwa bardzo się cieszę, że nas nie zostawiłyście. Mam nadzieję, że takie coś juz więcej się nie powtórzy, bo wtedy to sama coś ze sobą zrobię. Posta dodaję w niedzielę, bo wczoraj oczywiście znowu problemy. Zostawiam Was z Agnieszką i Andrzejem. Czekam na komentarze i bardzo mocno Was całuję :*/ Patrycja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz