Zaspałam. Patrzę na zegarek i widzę, że jestem spóźniona już 20 minut. Ubieram się w pierwsze lepsze ciuchy, biorę kluczyki i biegnę do samochodu. Po 15 minutach wchodzę do szpitala. Biegnę do siebie przebieram się i dopiero zauważam, że przy biurku siedzi dyrektor szpitala. Przełykam ślinę i do końca nie wiem jak się zachować.
- Dzień dobry - mówi pozbawiony jakichkolwiek emocji. Od razu mu odpowiadam to samo. Milczy trzymając w ręce jakąś kartkę.
- Niech pani usiądzie - wskazuje mi wzrokiem wolne krzesło. Zajmuję miejsce i zastanawiam się o co może chodzić.
- Domyśla się pani o czym chcę porozmawiać ?
- Nie do końca - nerwowo bawię się swoimi palcami.
- To jest pani wypowiedzenie umowy o pracę. - odwraca kartkę w moją stronę i kładzie mi ją na stole.
- Słucham ?! - biorę papier w dłoń i czytam zdenerwowana.
- Dwa dni temu miała pani dyżur. Zaniedbała pani jedną pacjentke. Nie podała jej pani leków i na drugi dzień musieliśmy ją ratować, miała szczęście, ale czeka ją wiele operacji dzięki pani. Nie mogę pozwolić sobie na takie incydenty w moim szpitalu, przykro mi. - zostawia mnie samą i wychodzi. Siadam na kanapie i czuję jak zbiera mi się na płacz. Po kilku minutach wstaje, spowrotem przebieram się w swoje ciuchy i zaczynam pakować wszystkie swoje rzeczy. Łzy nieustannie spływają mi po policzkach. Próbuje je opanować, wycieram je ciągle ręką i rękawem. Nagle słyszę jak otwierają się drzwi. - Szukam Cię od godziny - słyszę radosny głos Andrzeja. Jestem na niego cholernie wściekła, bo to dzięki niemu po części straciłam prace. Podchodzi do mnie i odgarnia mi włosy.
- Płaczesz ? - od razu zauważa mokre policzki.
- Nie mam ochoty na rozmowę - próbuje się go pozbyć jak najszybciej.
- Powiedz mi co się stało - mówi spokojnie.
- Właśnie wywalili mnie z pracy, za miesiąc miałam brać ślub, a wczoraj Marcin zerwał zaręczyny i to wszytko dzięki Tobie ! - poniosło mnie. Wykrzyczalam mu wszystko i wybieglam z całym pudłem swoich rzeczy. Wsiadam do samochodu cała zapłakana. Zamykam oczy i próbuje opanować swój oddech. Jadę do domu i zastanawiam się co powiem rodzicom. Wchodząc po schodach z kartonu wypada mi kilka zdjęć, które wcześniej stały na moim biurku. Podnoszę je i na każdym zdjęciu widzę siebie z Marcinem. Biorę je wszystkie i wyrzucam do śmietnika. Wchodzę do domu bez słowa. Pierwszy zauważa mnie tato. Widzi karton i mnie całą czerwoną od płaczu. Podchodzi nie pytając o nic i mocno do siebie przutula. Idę do siebie i piszę smsa do Anki. Muszę z kimś porozmawiać i wszysto sobie od nowa poukładać. Wieczorem rodzice wychodzą i w drzwiach mijają się z Anką. Oni już wszystko wiedzą, a teraz czas na nią. Zamknęłam drzwi, przyniosłam czerwone wino i postanowiłam skończyć uzalac się nad sobą.
____________________________________________ Witam moje drogie Panie :)
Przybywam z nowym rozdziałem. Nie jest on jakiś wybitny, ani długi wiem :/ na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że dopadła mnie choroba i trochę skomplikowały się moje sprawy powiedzmy 'sercowe' i nie mam jakoś głowy do napisania czegoś z romansem na przykład. Wybaczcie mi :( Gwarantuję, że Martyna Wam to wynagrodzi. / Patrycja :*
Ojej, Andrzej przyniósł jej same nieszczęścia, mam nadzieję, że los się odwróci :)
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę! :)
Pozdrawiam :)