Kiedy otwieram oczy cholernie rażą mnie promienie słońca wpadające przez okno. Czuję straszne pragnienie, próbuję się podnieść jednak pielęgniarka mi zabrania. Wychodzi z sali i woła lekarza.
-Wybudziła się-słyszę jak mówi szeptem. Ja nie do końca wiem o co jej chodzi. Przez kilkanaście minut nie mogę skojarzyć niczego. Nie wiem gdzie jestem i dlaczego. Dopiero później mój lekarz prowadzący, przypomina mi o wszystkim co się stało. Teraz wiem już wszystko. Spałam przez dwa miesiące. Nie było ze mną żadnego kontaktu. Kilka razy próbowano mnie wybudzić, jednak za każdym razem było zbyt wcześnie. Dzisiaj to sama wyszłam ze śpiączki, jest to dość rzadko spotykane jednak mi się udało. Przez około godzinę mam wykonywane najpotrzebniejsze badania. Męczy mnie jeden fakt, dlaczego jestem tu sama? Bez rodziców, Anki i najważniejsze dlaczego nie ma przy mnie Karola? Wiem, że przed zapadnięciem w śpiączkę, pokłóciliśmy się. Myślę o najgorszym, czy on mnie zostawił? W moim oku zakręca się łza, jednak nie pozwalam jej na wydobycie się z niego. Przecieram oczy i udaję, że wszystko jest w porządku. Kiedy wszystkie badania mam już za sobą, w końcu dostaję kubek z piciem. Nawet nie wiecie jak mi tego brakowało. Byłam nawadniana i karmiona przez specjalne kroplówki, ale po wybudzeniu się odczułam braki. Opróżniam całą zawartość kubka kilkoma łykami. Opieram głowę o poduszkę i nadal zastanawiam się, dlaczego wciąż jestem sama. Nie ukrywam ten fakt przybija mnie najmocniej. Nie myślę o stanie mojego zdrowa, tylko o samotności, która właśnie mnie otacza. Jednak po kilku minutach słyszę jak ktoś wbiega na korytarz, łapie za klamkę i staje nieruchomo przed moim łóżkiem. Przed moimi oczami ukazuje się Kłos, w krótkich spodenkach z Nike, czarnej koszulce, nakolannikach oraz butach z Asics. Na jego głowie widnie nieład. Jest strasznie blady i widać, że zrzucił kila kilogramów, jednak nie poszło mu to na dobre bo wygląda na wychudzonego.
-Przepraszam, że przez tyle czasu byłaś sama, ale miałem trening, a telefon został w szatni. Dopiero woźny przyniósł mi go, ponieważ wciąż dzwonił. Przepraszam za to jak wyglądam,ale nie myślałem, o tym żeby się przebrać, chciałem jak najszybciej cię zobaczyć. Byłem tu codziennie jak długo tylko mogłem, ale tęskniłem za twoimi oczami.-Mężczyzna podchodzi bliżej mnie i siada na łóżku. Ręką dotyka mojego policzka i wpatruje się w moje oczy.-Boże Anka nie masz pojęcia, jak mi ciebie brakowało. Twojego uśmiechu i tego delikatnego głosu. Nadal nie mogę sobie wybaczyć, tego że dałem ci odjechać.-robi mi się go żal. Widzę ból w jego oczach, a przecież ja nie mam mu niczego za złe.
-Karol kocham cię.- te słowa wypływają z moich ust tak gładko i przyjemnie jak żadne inne. Chłopak podnosi głowę i znów wpatruje się w moje oczy. Te krótkie zdanie, wypowiedziane pod wpływem impulsu daje mu ogromną radość. Całuje mnie bardzo delikatnie a zarazem czule jak nigdy dotąd. Potem łapie za moją rękę i trzyma ją przy swoich ustach. Czuję jak łaskocze mnie powietrze wypływające z jego ust. Wiem, że większość dziewczyn czeka, aż to mężczyzna jako pierwszy zdecyduje się na ten krok. Jednak mnie to wcale nie obchodzi. Jestem pewna tego co czuję, więc nie widzę żadnych przeszkód aby mu to powiedzieć. Martwi mnie jednak kilkuminutowa cisza. Karol nie decyduje się na żadne słowa.
-Nie mówię nic, bo nadal rozkoszuję się tą chwilą.-mówi bardzo cicho, jednak tak abym zdołała to usłyszeć. Ogromną dłonią dotyka moich włosów i przeczesuje je swoimi palcami. Potem kciukiem kreśli linię od czoła, aż po same usta. Jednak nadal nie odzywa się ani słowem.
-Wiesz zastanawiam się za co Bóg mnie tak wynagrodził. Poznanie ciebie jest dla mnie największym darem od życia. Smuci mnie fakt, że uświadomiłem sobie to dopiero po twoim wypadku. Kiedy siedziałem przy twoim łóżku a lekarz mówił mi, że jest tylko 50% szans abyś była tak zdrowa jak wcześniej. Mówił coś o paraliżu lub zanikach pamięci, przez pierwszy dzień byłem zaszokowany, nie mogłem sobie tego wyobrazić. Kila dni analizowałem to wszystko i doszedłem do wniosku, że przecież to nic takiego. To nie zgasiłoby mojej miłości do ciebie. Zawsze będziesz dla mnie idealna i nie mogę sobie wyobrazić życia bez ciebie. Najgorsze w tym wszystkim jest to że ty tyle razy musiałaś przeze mnie cierpieć abym to wszystko zrozumiał. Przypomniałem sobie nasze spotkanie i to jak cię wystawiłem, potem mój wyjazd, moje pretensje, brak wsparcia i w końcu ten wypadek. Jestem w szoku, że po tym wszystkim ty nadal mnie nie znawidziłaś. Jesteś cudowną osobą i na prawdę dziękuję, że mogłem cię poznać, a tym bardziej, że mogę z tobą być i codziennie się tobą cieszyć. Kiedy dziś dowiedziałem, się że się wybudziłaś, bałem się tu przyjechać. Teraz wiem, że nie miałem czego, jestem tak szczęśliwy, że do nas wróciłaś.-kiedy słucham tej mowy robi mi się gorąco. To najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek od kogoś usłyszałam. Lekko się podnoszę i zatykam mu usta swoimi, ponieważ nie chce już słuchać tyle o sobie. Chcę się nim nacieszyć. Do sali po raz kolejny wchodzi lekarz. Oświadcza nam, że jeszcze przez jakiś czas muszę zostać na obserwacji, jednak wszystko idzie w dobrym kierunku. Kiedy wychodzi z sali mija się z Agnieszką.
-Miło cię widzieć-mówi i mocno mnie do siebie przytula. Ustala z Karolem, że posiedzi tu ze mną trochę, żeby mógł jechać do domu, przebrać się i wykąpać.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś już nami. Chyba w końcu wróci do nas też Karol.-na początku nie wiem o co jej chodzi, jednak postanawiam nie przerywać tylko słuchać dalej.
-Nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu. Zamknął się w sobie na jakiś czas, nie chciał z nikim rozmawiać, nie chciał jeść, rzadko przebywał w domu. Jedyne gdzie można było go znaleźć to na treningu, albo tutaj. Potrafił siedzieć tu dzień i noc.
-Taki facet to skarb.-uśmiecham się delikatnie i każę opowiedzieć jej wszystko co działo się podczas mojej nieobecności. Dowiaduję sie wielu ciekawych rzeczy. Aga siedzi ze mną aż do wieczora potem zmienia się z Kłosem, on nawet nie chce słyszeć o tym, że ma wrócić na noc do domu.
-W końcu chcę się tobą nacieszyć-mówi i uśmiecha się szeroko.
______________________________________________________________
Wracamy do systematyki z pisaniem postów. Trochę nawaliłyśmy, doskonale o tym wiemy. Mamy nadzieję, że już nam to wybaczyłyście i będziecie z nami na bieżąco. Byłoby nam bardzo miło gdybyście napisały jak podoba wam się kolejny rozdział. Dzisiaj zostawiam was z Anką i Karolem. Może w końcu zła karma się od nich odwróci i los się do nich uśmiechnie? Teraz czekamy na dalsze losy Agi i Andrzeja. Pozdrawiam Martyna ♥
Andrzej i Karol

sobota, 31 stycznia 2015
niedziela, 25 stycznia 2015
'dla mnie i tak jestes cudowna'
Dzisiaj mija tydzień odkąd Anka jest w śpiączce. Karol prawie z nikim nie rozmawia. Chodzi tylko na treningi i do szpitala. Razem z Andrzejem próbujemy z nim rozmawiać, ale zbywa i mnie i jego. Postanawiam pójść do szpitala i wypytac lekarza prowadzącego jak na prawdę jest z Anką. Biorę torbę zakładam bluzę, buty i wychodzę. Jadę autobusem, więc po niespełna godzinie jestem już na terenie szpitala. Stoję przed salą, w której leży i chwilę jej się przyglądam.
- Agnieszka ? - wyrywa mnie z zamyślenia dobrze znany mi głos. Odwracam się i widzę przed sobą swojego niedoszłego męża.
- Marcin co ty tu robisz ? - cieszę się, że go widzę bo wiem, że powie mi co z Anką.
- Przenieśli mnie z Gdańska tutaj do Łodzi, a ty ? Pracujesz tu ? - na samą myśl o pracy z nim przechodzą mnie dreszcze po tym co mu zrobiłam.
- Nie, moja przyjaciółka tu leży. Ania, chyba ją kojarzysz. - kiwa twierdząco głową i wchodzi do Anki. Idę za nim i uważnie patrzę co zapisuje w jej karcie.
- Długo tu jeszcze zostanie ? - pytam z nadzieją, że usłyszę odpowiedź na którą liczę. Spogląda najpierw na mnie później na Anie, obejmuje mnie i prowadzi do wyjścia.
- Myślę, że niedługo będziemy ją wybudzać. Trochę cierpliwości. - mówi spokojnym głosem i delikatnie klepie mnie po ramieniu.
- Powiedz mi do cholery od czego ma tą śpiączkę. Jestem lekarzem chyba możesz mi powiedzieć. - zdenerwowana łapie za jej kartę i czytam wpisy. Marcin stoi na wprost mnie z wyciągniętą réręką i czeka, aż oddam mu papiery których przeglądać nie powinnam. Uspokajam się po przeczytaniu badań, oddaje mu kilka arkuszy z krótką historią Anki i idę w stronę wyjścia. Kilka minut później dzwoni Marcin.
- Tak ? - odbieram jak gdyby nigdy nic.
- Wyszłaś tak szybko, że nawet nie zdążyłem zapytać czy wpadniesz dzisiaj do mnie
- Do ciebie ? - zaskakuje mnie tak nagłą propozycją.
- Znaczy wiesz, kupiłem dom i robię dzisiaj taką małą imprezę. Wpadaj oczywiście z Andrzejem - słyszę jak zmusza się do wypowiedzenia imienia Wrony.
- Okej, nie obiecuję, że będę na pewno ale postaram się dotrzeć. Wyślij mi adres esemesem. Pa - rozłączam się i chwilę myślę jak przekonać Andrzeja, żeby ze mną poszedł. Wysiadam z autobusu i szybko wracam do mieszkania. Wchodzę do środka i słyszę, że wrócili juz z treningu.
- Hej i jak ? Rozmawiałeś z nim ? - wchodzę do naszego pokoju i kładę się obok Andrzeja.
- Co ty, nie ma szans. A gdzie ty w ogóle byłaś ? - marszczy brwi i odkłada telefon na szafkę.
- Byłam u Anki. W następnym tygodniu będą próbowali ją wybudzać. Nie jest tak strasznie jak mówili na początku. - leżę i zastanawiam się jak mu powiedzieć o Marcinie.
- Masz tam jakiegoś znajomego, że tyle ci powiedzieli ?
- Marcin tam pracuje - mówię od razu nie zastanawiając się co będzie dalej - Zaprosił nas do siebie na parapetówkę. - czekam na jego milion wymówek na minutę. Patrzy się na mnie, bierze telefon do ręki i cos w nim sprawdza.
- Chcesz tam iść, prawda ? - uśmiecha się i wstaje z łóżka. Kiwam twierdząco głową i odwzajemniam uśmiech.
- Mecz mam dopiero pojutrze, więc możemy pójść. - wychodzi z pokoju, ale od razu wraca z powrotem - O której mamy tam być ? - pyta i patrzy na zegarek.
- O dwudziestej. - odpowiadam. Mówi cos pod nosem do siebie i wychodzi. Biorę telefon i szybko piszę sms-a do Marcina 'Zgodził się. Będziemy o 20". Od razu dostaje od niego odpowiedź "Świetnie! Czekam z niecierpliwością". - odczytuję wiadomość i od razu ją usuwam, żeby nie było później żadnych spięć. Podnoszę się z łóżka i zaczynam szukać jakiś potencjalnych ciuchów, które mogłabym założyć na wieczór. Kiedy udaje mi się znaleźć moją ulubioną ciemnozieloną sukienkę do pokoju wchodzi Andrzej.
- Ubierasz ją ?
- Tak, a co ? Nie podoba ci się ?
- Bardzo mi się podoba, ale boję się, że nie tylko mi - otwiera swoją szafę obok mnie i szuka koszuli.
- Czyli mam jej nie ubierać, tak ? - stoję zdezorientowana i czekam aż łaskawie powie mi coś więcej.
- Aga ja się nie chcę z tobą kłócić - podchodzi do mnie i delikatnie całuje - ubierz co chcesz dla mnie i tak jesteś cudowna - ponawia pocałunek, wyciąga z szafy białą koszulę i idzie ją prasować do drugiego pokoju. W godzinę zdążyłam się wykąpać i zrobić makijaż, zostało mi się tylko ubrać i wyprostować włosy. Idealnie wyrobiliśmy się w czasie. Oboje jesteśmy gotowi do wyjścia. W drodze do Łodzi wstępujemy jeszcze do galerii, żeby kupić jakiś upominek i jedziemy już prosto na ulicę Białostocką. Jest 20:05 akurat podjeżdżamy pod osiedle. Na zewnątrz dobrze słychać głośną muzykę z 4 piętra. Wchodzimy powoli na górę i dokładnie się rozglądamy. Wciskam dzwonek do drzwi i od razu drzwi otwiera Marcin.
- Proszę, zapraszam wchodźcie ! - przekrzykuje muzykę. Jest sporo osób i nawet kilka znajomych twarzy. Szybko zapoznaje się z wszystkimi i przez resztę czasu świetnie się bawimy. Nie planowałam żadnego picia, ale towarzystwo jest na prawdę świetne i daje się skusić na kilka drinków. Atmosfera po północy jeszcze bardziej się rozkręca i czuję, że powoli przestaje nad sobą panować. Szukam Andrzeja, ale nigdzie go nie widzę. Nagle czuje jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i łapie za rękę. Jestem pewna, że to Andrzej, więc idę za nim do pokoju. Jest ciemno, zamyka drzwi i ani słowem się nie odzywa. Przyciąga mnie do siebie i zaczyna całować. Nie stawiam oporów, ale kiedy lądujemy już na łóżku przypomina mi się, że zaraz obok jest masa ludzi.
- Andrzej nie tutaj, ktoś może wejść - odrywam usta od jego, ale on tak jakby nie słyszał. Całując mnie po szyi jednocześnie podsuwa mi sukienkę co raz wyżej. Robi się jeszcze bardziej nachalny, kiedy w górnej części rozsuwa jej zamek. Zaczynam się powoli szarpać i mówić głośniej żeby przestał, ale to nic nie daje. Jestem już tak zdenerwowana i wystraszona, że policzkuje go i jakimś cudem wysuwam się spod niego. Otwierając drzwi od pokoju wpadam na mężczyznę.
- Agnieszka boże wszędzie cię szukam - jestem przerażona widząc Andrzeja stojącego przede mną.
- Co się stało dlaczego płaczesz ?! - nie jestem w stanie wydusic z siebie żadnego słowa tylko mocno się w niego wtulam. Drzwi od pokoju otwierają się i widzę w nich Marcina. Zaczynam znowu panikować, ale Andrzej domyślił się o co chodzi i jednym mocnym uderzeniem powala go na ziemię.
_____________________________________________________________________________________________ Nie wiem co mam Wam napisać na swoje usprawiedliwienie. Zawaliłam na całej linii i dobrze o tym wiem. Raz problemy z weną, raz z urządzeniami, a jeszcze inne problemy osobiste. Pomimo tego, że była taka długa przerwa bardzo się cieszę, że nas nie zostawiłyście. Mam nadzieję, że takie coś juz więcej się nie powtórzy, bo wtedy to sama coś ze sobą zrobię. Posta dodaję w niedzielę, bo wczoraj oczywiście znowu problemy. Zostawiam Was z Agnieszką i Andrzejem. Czekam na komentarze i bardzo mocno Was całuję :*/ Patrycja.
- Agnieszka ? - wyrywa mnie z zamyślenia dobrze znany mi głos. Odwracam się i widzę przed sobą swojego niedoszłego męża.
- Marcin co ty tu robisz ? - cieszę się, że go widzę bo wiem, że powie mi co z Anką.
- Przenieśli mnie z Gdańska tutaj do Łodzi, a ty ? Pracujesz tu ? - na samą myśl o pracy z nim przechodzą mnie dreszcze po tym co mu zrobiłam.
- Nie, moja przyjaciółka tu leży. Ania, chyba ją kojarzysz. - kiwa twierdząco głową i wchodzi do Anki. Idę za nim i uważnie patrzę co zapisuje w jej karcie.
- Długo tu jeszcze zostanie ? - pytam z nadzieją, że usłyszę odpowiedź na którą liczę. Spogląda najpierw na mnie później na Anie, obejmuje mnie i prowadzi do wyjścia.
- Myślę, że niedługo będziemy ją wybudzać. Trochę cierpliwości. - mówi spokojnym głosem i delikatnie klepie mnie po ramieniu.
- Powiedz mi do cholery od czego ma tą śpiączkę. Jestem lekarzem chyba możesz mi powiedzieć. - zdenerwowana łapie za jej kartę i czytam wpisy. Marcin stoi na wprost mnie z wyciągniętą réręką i czeka, aż oddam mu papiery których przeglądać nie powinnam. Uspokajam się po przeczytaniu badań, oddaje mu kilka arkuszy z krótką historią Anki i idę w stronę wyjścia. Kilka minut później dzwoni Marcin.
- Tak ? - odbieram jak gdyby nigdy nic.
- Wyszłaś tak szybko, że nawet nie zdążyłem zapytać czy wpadniesz dzisiaj do mnie
- Do ciebie ? - zaskakuje mnie tak nagłą propozycją.
- Znaczy wiesz, kupiłem dom i robię dzisiaj taką małą imprezę. Wpadaj oczywiście z Andrzejem - słyszę jak zmusza się do wypowiedzenia imienia Wrony.
- Okej, nie obiecuję, że będę na pewno ale postaram się dotrzeć. Wyślij mi adres esemesem. Pa - rozłączam się i chwilę myślę jak przekonać Andrzeja, żeby ze mną poszedł. Wysiadam z autobusu i szybko wracam do mieszkania. Wchodzę do środka i słyszę, że wrócili juz z treningu.
- Hej i jak ? Rozmawiałeś z nim ? - wchodzę do naszego pokoju i kładę się obok Andrzeja.
- Co ty, nie ma szans. A gdzie ty w ogóle byłaś ? - marszczy brwi i odkłada telefon na szafkę.
- Byłam u Anki. W następnym tygodniu będą próbowali ją wybudzać. Nie jest tak strasznie jak mówili na początku. - leżę i zastanawiam się jak mu powiedzieć o Marcinie.
- Masz tam jakiegoś znajomego, że tyle ci powiedzieli ?
- Marcin tam pracuje - mówię od razu nie zastanawiając się co będzie dalej - Zaprosił nas do siebie na parapetówkę. - czekam na jego milion wymówek na minutę. Patrzy się na mnie, bierze telefon do ręki i cos w nim sprawdza.
- Chcesz tam iść, prawda ? - uśmiecha się i wstaje z łóżka. Kiwam twierdząco głową i odwzajemniam uśmiech.
- Mecz mam dopiero pojutrze, więc możemy pójść. - wychodzi z pokoju, ale od razu wraca z powrotem - O której mamy tam być ? - pyta i patrzy na zegarek.
- O dwudziestej. - odpowiadam. Mówi cos pod nosem do siebie i wychodzi. Biorę telefon i szybko piszę sms-a do Marcina 'Zgodził się. Będziemy o 20". Od razu dostaje od niego odpowiedź "Świetnie! Czekam z niecierpliwością". - odczytuję wiadomość i od razu ją usuwam, żeby nie było później żadnych spięć. Podnoszę się z łóżka i zaczynam szukać jakiś potencjalnych ciuchów, które mogłabym założyć na wieczór. Kiedy udaje mi się znaleźć moją ulubioną ciemnozieloną sukienkę do pokoju wchodzi Andrzej.
- Ubierasz ją ?
- Tak, a co ? Nie podoba ci się ?
- Bardzo mi się podoba, ale boję się, że nie tylko mi - otwiera swoją szafę obok mnie i szuka koszuli.
- Czyli mam jej nie ubierać, tak ? - stoję zdezorientowana i czekam aż łaskawie powie mi coś więcej.
- Aga ja się nie chcę z tobą kłócić - podchodzi do mnie i delikatnie całuje - ubierz co chcesz dla mnie i tak jesteś cudowna - ponawia pocałunek, wyciąga z szafy białą koszulę i idzie ją prasować do drugiego pokoju. W godzinę zdążyłam się wykąpać i zrobić makijaż, zostało mi się tylko ubrać i wyprostować włosy. Idealnie wyrobiliśmy się w czasie. Oboje jesteśmy gotowi do wyjścia. W drodze do Łodzi wstępujemy jeszcze do galerii, żeby kupić jakiś upominek i jedziemy już prosto na ulicę Białostocką. Jest 20:05 akurat podjeżdżamy pod osiedle. Na zewnątrz dobrze słychać głośną muzykę z 4 piętra. Wchodzimy powoli na górę i dokładnie się rozglądamy. Wciskam dzwonek do drzwi i od razu drzwi otwiera Marcin.
- Proszę, zapraszam wchodźcie ! - przekrzykuje muzykę. Jest sporo osób i nawet kilka znajomych twarzy. Szybko zapoznaje się z wszystkimi i przez resztę czasu świetnie się bawimy. Nie planowałam żadnego picia, ale towarzystwo jest na prawdę świetne i daje się skusić na kilka drinków. Atmosfera po północy jeszcze bardziej się rozkręca i czuję, że powoli przestaje nad sobą panować. Szukam Andrzeja, ale nigdzie go nie widzę. Nagle czuje jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i łapie za rękę. Jestem pewna, że to Andrzej, więc idę za nim do pokoju. Jest ciemno, zamyka drzwi i ani słowem się nie odzywa. Przyciąga mnie do siebie i zaczyna całować. Nie stawiam oporów, ale kiedy lądujemy już na łóżku przypomina mi się, że zaraz obok jest masa ludzi.
- Andrzej nie tutaj, ktoś może wejść - odrywam usta od jego, ale on tak jakby nie słyszał. Całując mnie po szyi jednocześnie podsuwa mi sukienkę co raz wyżej. Robi się jeszcze bardziej nachalny, kiedy w górnej części rozsuwa jej zamek. Zaczynam się powoli szarpać i mówić głośniej żeby przestał, ale to nic nie daje. Jestem już tak zdenerwowana i wystraszona, że policzkuje go i jakimś cudem wysuwam się spod niego. Otwierając drzwi od pokoju wpadam na mężczyznę.
- Agnieszka boże wszędzie cię szukam - jestem przerażona widząc Andrzeja stojącego przede mną.
- Co się stało dlaczego płaczesz ?! - nie jestem w stanie wydusic z siebie żadnego słowa tylko mocno się w niego wtulam. Drzwi od pokoju otwierają się i widzę w nich Marcina. Zaczynam znowu panikować, ale Andrzej domyślił się o co chodzi i jednym mocnym uderzeniem powala go na ziemię.
_____________________________________________________________________________________________ Nie wiem co mam Wam napisać na swoje usprawiedliwienie. Zawaliłam na całej linii i dobrze o tym wiem. Raz problemy z weną, raz z urządzeniami, a jeszcze inne problemy osobiste. Pomimo tego, że była taka długa przerwa bardzo się cieszę, że nas nie zostawiłyście. Mam nadzieję, że takie coś juz więcej się nie powtórzy, bo wtedy to sama coś ze sobą zrobię. Posta dodaję w niedzielę, bo wczoraj oczywiście znowu problemy. Zostawiam Was z Agnieszką i Andrzejem. Czekam na komentarze i bardzo mocno Was całuję :*/ Patrycja.
sobota, 10 stycznia 2015
Hej niestety dzisiaj post się nie pojawi. Wiemy nawalamy drugi tydzień, ale tym razem jest powód. Patrycji nawaliły wszystkie urządzenia z jakich mogłaby coś dla was napisać. Ja niestety jestem zawalona nauką więc też nie dam rady. Bardzo was przepraszamy i obiecujemy, że postaramy się jak najszybciej nadrobić zaległości. Mamy nadzieję, że nam wybaczycie. :)
niedziela, 4 stycznia 2015
"Widzę rozbitą szybę auta i dużo krwi"
Wyjeżdżam z parkingu i wciskam pedał gazu, w lusterku jeszcze przez chwilę widzę jak Karol biegnie za samochodem. Za zakrętem gubię go. Wyjeżdżam na prostą drogę i nie patrzę na ograniczenia prędkości. Po około godzinie jazdy czuję się co raz bardziej ospała. Włączam głośno muzykę i staram się nie myśleć o tym, że chce mi się spać. Pamiętam, że za kilka kilometrów ma być jakaś stacja, więc tam kupię kawę i na chwilę się zatrzymam. Do tej pory przez głowę przemykają mi myśli, żeby zawrócić. Może Karol ma rację? Może lepiej będzie kiedy przeprowadzę się tutaj? Moje rozmyślenia przerywają mocne światła bijące wprost na moją przednią szybę. Wpadam w panikę, auto jadące z naprzeciwka kieruje się prosto na mnie. Próbuję skręcić w lewo jednak nie zdążam. Auto uderza w prawy bok auta. Czuję mocne wgniecenie mojego ciała w fotel. Okropnie boli mnie noga, i głowa, kiedy dotykam policzka czuję drobinki szkła wbite w moją skórę. Jestem w szoku, cholernie się boję tylko nie wiem czego. Widzę rozbitą szybę auta i dużo krwi. Nagle przed oczyma robi mi się coraz jaśniej, nadal nie wiem co się dzieje. Dalej nie pamiętam nic. Wiem tyle, że czekałam na jakąkolwiek pomoc. Nie miałam możliwości poruszenia się.
-HALO?! SŁYSZY MNIE PANI?-lekko otwieram oczy, jednak same mi się zamykają. Czuję mocne szarpnięcie ciałem. Przyjechało pogotowie, za nim jeszcze jedno, dwie straże pożarne i policja. Mężczyźnie, który spowodował wypadek nie stało się nic groźnego, ma kilka siniaków. Mnie zabierają do szpitala, na OIOM. Budzę się kolejnego ranka, na szpitalnym łóżku. W mojej ręce tkwią powbijane strzykawki z kroplówkami. Próbuję podnieść głowę, jednak wydaje się ona zbyt ciężka. Przypominam sobie o szkle w policzku, już go nie ma pół twarzy mam zaklejoną plastrem. Moje ogólne samopoczucie jest okropne. Chce mi się pić, wyciągam rękę i wciskam dzwonek. Po chwili do sali wbiega pielęgniarka, zaraz za nią wchodzi lekarz. Bada mnie przez chwilę i rzuca krótko:
-Trochę tu z nami pani pobędzie-uśmiecha się i wychodzi z sali. Nie wiem o czym on mówił. Dowiaduję się tego, że nie mogę nic pić ani jeść. Z braku zajęcia próbuję zasnąć. Nie jest to takie łatwe kiedy maszyna stojąca obok mnie cały czas wydaje z siebie dość głośne dźwięki.Na szczęście po kilkunastu minutach kręcenia się zasypiam. Budzę mnie głośne krzyki na korytarzu, przez chwilę niewierze temu co widzę. Na korytarzu Karol szarpie się z lekarzem.
-Ja muszę tam wejść!-próbuje złapać klamkę jednak to na nic. Ja podnoszę się lekko i obserwuję całą sytuację.
-Spokojnie. Jest pan rodziną?-Karol przestaję i szarpać i zastanawia się chwilę.
-Jestem jej narzeczonym.-rzuca krótko, lekarz otwiera mu drzwi i wpuszcza go do mnie na salę. Kłos stoi przed łóżkiem i nie odzywa się ani słowem. Zauważam, że wyciera policzek dłonią i podchodzi bliżej. Wysuwa taboret spod łóżka i siada na nim.
-Anka przepraszam.-po tych słowach nie wytrzymuje z jego oczu wypływa coraz więcej łez.
-Nie maż się, będzie dobrze-staram się uśmiechnąć, jednak nie idzie mi to za dobrze. Żadne z nas się nie odzywa, mężczyzna podnosi moją rękę i delikatnie ją całuje. Nie obwiniam go za wypadek, to ja wsiadłam do samochodu i to ja odjechałam, przecież mogłam zostać.
-Jak to się stało?-po dłuższej ciszy Karol wydobywa z siebie jakieś słowa.
-Mężczyzna jadący z naprzeciwka uderzył prosto we mnie-mówię to z wielką lekkością, tak jakby na prawdę nie stało się nic poważnego.
-Prosiłem żebyś został.
-Nie Karol ty mnie nie prosiłeś, ty do mnie wrzeszczałeś.-czuję jak podnosi mi się ciśnienie. Chyba nie mogę się denerwować. Momentalnie robi mi się gorąco i mam lekkie duszności. Tak, na początku były lekkie teraz przeradzają się w coraz silniejsze. Czuję, że moja twarz robi się czerwona a po chwili sinieje. Karol wstaje z krzesła jak i oparzony biegnie na korytarz. Do sali wbiega opiekujący się mną lekarz, za nim pielęgniarki z igłami i strzykawkami. Nie wiem co się ze mną dzieję, przed oczyma robi mi się czarno, słyszę krzyki nic więcej. Potem odleciałam.Nie wiem co się ze mną stało. Lekarz oznajmił Kłosowi, że zapadłam w śpiączkę i nie wiadomo kiedy się wybudzę.
____________________________________________________________
Zacznę od najważniejszego słowa czyli PRZEPRASZAM!!! Wiem, wiem, wiem nawaliłam. Jestem na siebie cholernie zła. Wczoraj nie było mnie w domu, ale to żadne wytłumaczenie. Przecież mogłam napisać wcześniej. No cóż trudno. Coś dla was nabazgrałam i mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak myślicie co dalej z Anką? Kiedy się wybudzi? Hmmm dobre pytanie. Zapraszam was do komentowania bo nie ukrywam, pisze się lepiej kiedy ma się świadomość, że będzie jakiś odzew. Na koniec jeszcze raz was bardzo przepraszam i pozdrawiam Martyna ♥
-HALO?! SŁYSZY MNIE PANI?-lekko otwieram oczy, jednak same mi się zamykają. Czuję mocne szarpnięcie ciałem. Przyjechało pogotowie, za nim jeszcze jedno, dwie straże pożarne i policja. Mężczyźnie, który spowodował wypadek nie stało się nic groźnego, ma kilka siniaków. Mnie zabierają do szpitala, na OIOM. Budzę się kolejnego ranka, na szpitalnym łóżku. W mojej ręce tkwią powbijane strzykawki z kroplówkami. Próbuję podnieść głowę, jednak wydaje się ona zbyt ciężka. Przypominam sobie o szkle w policzku, już go nie ma pół twarzy mam zaklejoną plastrem. Moje ogólne samopoczucie jest okropne. Chce mi się pić, wyciągam rękę i wciskam dzwonek. Po chwili do sali wbiega pielęgniarka, zaraz za nią wchodzi lekarz. Bada mnie przez chwilę i rzuca krótko:
-Trochę tu z nami pani pobędzie-uśmiecha się i wychodzi z sali. Nie wiem o czym on mówił. Dowiaduję się tego, że nie mogę nic pić ani jeść. Z braku zajęcia próbuję zasnąć. Nie jest to takie łatwe kiedy maszyna stojąca obok mnie cały czas wydaje z siebie dość głośne dźwięki.Na szczęście po kilkunastu minutach kręcenia się zasypiam. Budzę mnie głośne krzyki na korytarzu, przez chwilę niewierze temu co widzę. Na korytarzu Karol szarpie się z lekarzem.
-Ja muszę tam wejść!-próbuje złapać klamkę jednak to na nic. Ja podnoszę się lekko i obserwuję całą sytuację.
-Spokojnie. Jest pan rodziną?-Karol przestaję i szarpać i zastanawia się chwilę.
-Jestem jej narzeczonym.-rzuca krótko, lekarz otwiera mu drzwi i wpuszcza go do mnie na salę. Kłos stoi przed łóżkiem i nie odzywa się ani słowem. Zauważam, że wyciera policzek dłonią i podchodzi bliżej. Wysuwa taboret spod łóżka i siada na nim.
-Anka przepraszam.-po tych słowach nie wytrzymuje z jego oczu wypływa coraz więcej łez.
-Nie maż się, będzie dobrze-staram się uśmiechnąć, jednak nie idzie mi to za dobrze. Żadne z nas się nie odzywa, mężczyzna podnosi moją rękę i delikatnie ją całuje. Nie obwiniam go za wypadek, to ja wsiadłam do samochodu i to ja odjechałam, przecież mogłam zostać.
-Jak to się stało?-po dłuższej ciszy Karol wydobywa z siebie jakieś słowa.
-Mężczyzna jadący z naprzeciwka uderzył prosto we mnie-mówię to z wielką lekkością, tak jakby na prawdę nie stało się nic poważnego.
-Prosiłem żebyś został.
-Nie Karol ty mnie nie prosiłeś, ty do mnie wrzeszczałeś.-czuję jak podnosi mi się ciśnienie. Chyba nie mogę się denerwować. Momentalnie robi mi się gorąco i mam lekkie duszności. Tak, na początku były lekkie teraz przeradzają się w coraz silniejsze. Czuję, że moja twarz robi się czerwona a po chwili sinieje. Karol wstaje z krzesła jak i oparzony biegnie na korytarz. Do sali wbiega opiekujący się mną lekarz, za nim pielęgniarki z igłami i strzykawkami. Nie wiem co się ze mną dzieję, przed oczyma robi mi się czarno, słyszę krzyki nic więcej. Potem odleciałam.Nie wiem co się ze mną stało. Lekarz oznajmił Kłosowi, że zapadłam w śpiączkę i nie wiadomo kiedy się wybudzę.
____________________________________________________________
Zacznę od najważniejszego słowa czyli PRZEPRASZAM!!! Wiem, wiem, wiem nawaliłam. Jestem na siebie cholernie zła. Wczoraj nie było mnie w domu, ale to żadne wytłumaczenie. Przecież mogłam napisać wcześniej. No cóż trudno. Coś dla was nabazgrałam i mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak myślicie co dalej z Anką? Kiedy się wybudzi? Hmmm dobre pytanie. Zapraszam was do komentowania bo nie ukrywam, pisze się lepiej kiedy ma się świadomość, że będzie jakiś odzew. Na koniec jeszcze raz was bardzo przepraszam i pozdrawiam Martyna ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)