Andrzej i Karol

Andrzej i Karol

niedziela, 4 stycznia 2015

"Widzę rozbitą szybę auta i dużo krwi"

Wyjeżdżam z parkingu i wciskam pedał gazu, w lusterku jeszcze przez chwilę widzę jak Karol biegnie za samochodem. Za zakrętem gubię go. Wyjeżdżam na prostą drogę i nie patrzę na ograniczenia prędkości. Po około godzinie jazdy czuję się co raz bardziej ospała. Włączam głośno muzykę i staram się nie myśleć o tym, że chce mi się spać. Pamiętam, że za kilka kilometrów ma być jakaś stacja, więc tam kupię kawę i na chwilę się zatrzymam. Do tej pory przez głowę przemykają mi myśli, żeby zawrócić. Może Karol ma rację? Może lepiej będzie kiedy przeprowadzę się tutaj? Moje rozmyślenia przerywają mocne światła bijące wprost na moją przednią szybę. Wpadam w panikę, auto jadące z naprzeciwka kieruje się prosto na mnie. Próbuję skręcić w lewo jednak nie zdążam. Auto uderza w prawy bok auta. Czuję mocne wgniecenie mojego ciała  w fotel. Okropnie boli mnie noga, i głowa, kiedy dotykam policzka czuję drobinki szkła wbite w moją skórę. Jestem w szoku, cholernie się boję tylko nie wiem czego. Widzę rozbitą szybę auta i dużo krwi. Nagle przed oczyma robi mi się coraz jaśniej, nadal nie wiem co się dzieje. Dalej nie pamiętam nic. Wiem tyle, że czekałam na jakąkolwiek pomoc. Nie miałam możliwości poruszenia się.
-HALO?! SŁYSZY MNIE PANI?-lekko otwieram oczy, jednak same mi się zamykają. Czuję mocne szarpnięcie ciałem. Przyjechało pogotowie, za nim jeszcze jedno, dwie straże pożarne i policja. Mężczyźnie, który spowodował wypadek nie stało się nic groźnego, ma kilka siniaków. Mnie zabierają do szpitala, na OIOM. Budzę się kolejnego ranka, na szpitalnym łóżku. W mojej ręce tkwią powbijane strzykawki z kroplówkami. Próbuję podnieść głowę, jednak wydaje się ona zbyt ciężka. Przypominam sobie o szkle w policzku, już go nie ma pół twarzy mam zaklejoną plastrem. Moje ogólne samopoczucie jest okropne. Chce mi się pić, wyciągam rękę i wciskam dzwonek. Po chwili do sali wbiega pielęgniarka, zaraz za nią wchodzi lekarz. Bada mnie przez chwilę i rzuca krótko:
-Trochę tu z nami pani pobędzie-uśmiecha się i wychodzi z sali. Nie wiem o czym on mówił. Dowiaduję się tego, że nie mogę nic pić ani jeść. Z braku zajęcia próbuję zasnąć. Nie jest to takie łatwe kiedy maszyna stojąca obok mnie cały czas wydaje z siebie dość głośne dźwięki.Na szczęście po kilkunastu minutach kręcenia się zasypiam. Budzę mnie głośne krzyki na korytarzu, przez chwilę niewierze temu co widzę. Na korytarzu Karol szarpie się z lekarzem.
-Ja muszę tam wejść!-próbuje złapać klamkę jednak to na nic. Ja podnoszę się lekko i obserwuję całą sytuację.
-Spokojnie. Jest pan rodziną?-Karol przestaję i szarpać i zastanawia się chwilę.
-Jestem jej narzeczonym.-rzuca krótko, lekarz otwiera mu drzwi i wpuszcza go do mnie na salę. Kłos stoi przed łóżkiem i nie odzywa się ani słowem. Zauważam, że wyciera policzek dłonią i podchodzi bliżej. Wysuwa taboret spod łóżka i siada na nim.
-Anka przepraszam.-po tych słowach nie wytrzymuje z jego oczu wypływa coraz więcej łez.
-Nie maż się, będzie dobrze-staram się uśmiechnąć, jednak nie idzie mi to za dobrze. Żadne z nas się nie odzywa, mężczyzna podnosi moją rękę i delikatnie ją całuje. Nie obwiniam go za wypadek, to ja wsiadłam do samochodu i to ja odjechałam, przecież mogłam zostać.
-Jak to się stało?-po dłuższej ciszy Karol wydobywa z siebie jakieś słowa.
-Mężczyzna jadący z naprzeciwka uderzył prosto we mnie-mówię to z wielką lekkością, tak jakby na prawdę nie stało się nic poważnego.
-Prosiłem żebyś został.
-Nie Karol ty mnie nie prosiłeś, ty do mnie wrzeszczałeś.-czuję jak podnosi mi się ciśnienie. Chyba nie mogę się denerwować. Momentalnie robi mi się gorąco i mam lekkie duszności. Tak, na początku były lekkie teraz przeradzają się w coraz silniejsze. Czuję, że moja twarz robi się czerwona a po chwili sinieje. Karol wstaje z krzesła jak i oparzony  biegnie na korytarz. Do sali wbiega opiekujący się mną lekarz, za nim pielęgniarki z igłami i strzykawkami. Nie wiem co się ze mną dzieję, przed oczyma robi mi się czarno, słyszę krzyki nic więcej. Potem odleciałam.Nie wiem co się ze mną stało. Lekarz oznajmił Kłosowi, że zapadłam w śpiączkę i nie wiadomo kiedy się wybudzę.
____________________________________________________________
Zacznę od najważniejszego słowa czyli PRZEPRASZAM!!! Wiem, wiem, wiem nawaliłam. Jestem na siebie cholernie zła. Wczoraj nie było mnie w domu, ale to żadne wytłumaczenie. Przecież mogłam napisać wcześniej. No cóż trudno. Coś dla was nabazgrałam i mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak myślicie co dalej z Anką? Kiedy się wybudzi? Hmmm dobre pytanie. Zapraszam was do komentowania bo nie ukrywam, pisze się lepiej kiedy ma się świadomość, że będzie jakiś odzew. Na koniec jeszcze raz was bardzo przepraszam i pozdrawiam Martyna ♥

1 komentarz: